Defibrylatory
Czynienie planów ma to do siebie, że życie bardzo szybko je weryfikuje. Planujemy, że dostaniemy się na studia medyczne, lecz niewystarczający wynik z matury sprawia, że idziemy w zupełnie innym kierunku. Planujemy, że będziemy mieli gromadkę dzieci, po czym okazuje się, że nie możemy mieć ich w ogóle. Podobnie jest jeśli chodzi o naszą chęć niesienia pomocy innym. Wyobrażamy sobie, że jeśli będziemy świadkami wypadku, to od razy ruszymy na pomoc jego uczestnikom. Często okazuje się niestety, że takie myślenie pojawia się jedynie w naszych głowach, a jak co do czego przyjdzie, to nie sięgamy po defibrylatory wtedy, kiedy powinniśmy.
Dlaczego tak się właściwie dzieje? Dlaczego jesteśmy pewni, że sięgnęliśmy po defibrylatory, a ostatecznie tego nie robimy? Okazuje się, że powodów jest bardzo wiele. Po pierwsze, wiele osób po prostu panikuję. Nie wiemy, czy boimy się krwi, dopóki nie zobaczymy jej na własne oczy. Wielu studentów medycyny rezygnuje w trakcie pierwszego roku, bowiem przekonują się oni, że nie są w stanie pracować w prosektorium. Innym powodem jest przeświadczenie, że z pewnością ktoś inny pomoże ofierze wypadku. Wokół kręci się przecież wiele osób, dlaczego to właśnie my mamy tracić czas na zajmowanie się obcą osobą? Często okazuje się jednak, że wszyscy zgromadzeni ludzie myślą podobnie i ostatecznie nikt nie udziela pomocy leżącej na ulicy osobie.
Kolejną wymówką, jaka sprawia, że w chwili wypadku nie sięgamy po defibrylatory, jest myślenie, że zraniona osoba, to z pewnością jakiś żul, który po prostu upił się do nieprzytomności. Dlatego zazwyczaj, kiedy widzimy starszego mężczyznę leżącego na ulicy, to z góry wydajemy sądy. Jest to bardzo przykre, bowiem nawet jeśli nasze przypuszczenia okazują się prawdziwe, to mamy obowiązek sprawdzić, czy z daną osobą wszystko jest w porządku. Kiedy następnym razem będziemy w podobnej sytuacji, to powinniśmy pomyśleć, co by było, gdyby to którąś z bliskich nam osób ktoś ocenił w ten sposób?